Dziś rano wstrząsnęła mną wiadomość z ostatniej chwili podana na antenie jednej z ogólnopolskich stacji radiowych. „Policjanci zatrzymali 32-letnią mieszkankę Lublina, która mając w organizmie blisko 5 promili alkoholu, kierowała samochodem. Kobieta trafiła do szpitala na oddział toksykologii. Za jazdę w stanie nietrzeźwości grozi jej kara do 2 lat pozbawienia wolności.” – brzmi komunikat na ogólnopolskim portalu internetowym. Zawsze kiedy słyszę komunikaty drogowe policji podsumowujące wielkie powroty rodaków ze świąt albo doniesienia o najnowszym rekordzie „jazdy na podwójnym gazie” zastanawiam się dlaczego wszyscy milczą na temat prawdziwej przyczyny tak rażących statystyk. Wyobrażam sobie jak po świątecznej kolacji wesoła rodzina wsiada do rodzinnego samochodu, który będzie prowadzić głowa rodziny pod wpływem alkoholu… i wszyscy pozostali godzą się na to… Dlaczego? Czy żona nie chce kolejnej kłótni na temat wieczornych coraz głębszych drinków męża, bez których on nie może „się odstresować po pracy”? Czy dzieci przywykły do widoku rodziców ze szklaneczką czegoś mocniejszego, że nie budzi to ich niepewności? Czy wreszcie jadąc w odwiedziny do dalszej rodziny nie mamy o czym rozmawiać jeżeli kolacji nie skropimy winem czy wódką? Gdzie tkwi prawdziwa przyczyna? Według mnie w większości przypadków to problem przyzwolenia i braku właściwej reakcji ze strony otoczenia.
Dziś mija 6 rok od kiedy mam dokument uprawniający mnie do prowadzenia pojazdu i z doświadczenia wiem, że zasada „piłeś - nie jedź” jest jedną z najprostszych zasad jakie dorosły rozsądny człowiek może sobie wymarzyć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz