Leeds to niewielkie miasteczko oddalone od Manchesteru o godzinę drogi pociągiem na północny-wschód (w głąb kraju).
Najpierw naszym oczom ukazały się ośnieżone wzniesienia, podczas gdy w Manchester i Leeds nie ma ani grama śniegu. Cała podróż upłynęła w mgnieniu oka na polskich rozmowach na bardzo poważne tematy jak historia, polityka i ekonomia Polski i Wielkiej Brytanii (musiało się tak skończyć, w końcu na wycieczkę wybrali się historyk, politolożka i finansistka).
Leeds przywitał nas...małym głodem i mlecznie zachmurzonym niebem (kiepska pogoda na robienie zdjęć).
Najpierw wybraliśmy się zobaczyć ruiny opactwa Kirkstall...
Było ładnie...
Czasem bardzo wzniośle...
A czasem bardzo mrocznie...
Po odwiedzinach w opactwie, udaliśmy się obejrzeć Królewską Zbrojownię, która zrobiła na nas ogromne wrażenie. Muzeum mieści się w nowym budynku przygotowanym specjalnie na potrzeby zbrojowni, a eksponaty przewyższają jakością i ilością większość znanych mi muzeów.
Nie można zapomnieć o specjalnym kąciku dla dzieci, który jest w każdym miejscu związanym z kulturą, sztuką i historią. My trafiliśmy również na pokaz walki i cięcia melona...
Nawet na nas zrobiło to wrażenie, a co dopiero na dzieciakach...
Całe szczęście mamy Muzeum Powstania Warszawskiego, które według mnie zapoczątkowało nową erę przedstawiania historii w Polsce.
Po Zbrojowni udaliśmy się na kolację, a że były Walentynki... to ze stolikiem było coraz ciężej. Koniec końców znaleźliśmy przyjemną restauracyjkę w okolicy kościoła Świętego Johna, a następnie udaliśmy się na stację, żeby złapać pociąg. Wróciliśmy później niż planowaliśmy, ale warto było...
Więcej zdjęć tutaj.
1 komentarz:
Fajne zdjęcia, najbardziej podoba mi się opactwo. Może kiedyś mnie oprowadzisz? :)
Prześlij komentarz