Raz na jakiś czas, zupełnie niespodziewanie ogarnia mnie przenikające uczucie łamania zasad... Czym się objawia? Tym, że muszę nic nie robiąc złamać jak najwięcej zasad, które albo zostały mi narzucone, albo sama je zaakceptowałam.
Dziś właśnie obudziłam się i pomyślałam: Czas na przełamanie kilku zasad.
To uczucie jest całkiem irracjonalne, a jednocześnie bardzo uzasadnione. Na co dzień człowiek jest wciśnięty w sztywne schematy ról jakie pełni przez całe swoje życie. Jeżeli pełni rolę ucznia to jego schematem jest chodzenie do szkoły i odrabianie lekcji, jeżeli pełni rolę pracownika to jest schematem jest chodzenie do pracy i wykonywanie poleconych zadań, jeżeli pełni rolę matki zajmującej się domem to jej schematem jest wszystko co dotyczy zajmowania się domem (pranie, gotowanie, sprzątanie), itp, itd.
Owszem są ludzie, którzy pomimo, że pełnią takie role nie przejmują się niczym i nie trzymają się zasad, które tworzą dany schemat. Ale ja nie o tych chciałam dziś mówić. Druga część populacji to Ci, którzy trzymają się swoich zasad i wypełniają swoje schematy wierząc, że właśnie to jest dobre. Dzięki ich systematyczności mogę liczyć na to, że pociągi jeżdżą według rozkładu, a mój wykładowca tak samo jak pojawił się na pierwszych zajęciach w semestrze pojawi się również na ostatnich, aby przynieść wyniki mojego eseju.
A jednak raz na jakiś czas (chyba) każdego z nas dotyka to uczucie chęci złamania kilku zasad. Nagle okazuje się, że poziom rutyny jest zbyt wysoki i nie można go już znieść. Sankcje jakie nam grożą za nie zrobienie tego czy owego nie stanowią żadnej motywacji, tak jakby nie istniały.
I właśnie dziś ja mam taki dzień...
Czasem tylko zastanawia mnie czy taki dzień to nie jest objaw skrajnego przepracowania i potrzeby szybkiego odbicia się od dna lenistwa, aby dać duszy szybki zastrzyk energii złudnym wrażeniem, że to jednak ona panuje nad ciałem, a nie na odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz