poniedziałek, lutego 09, 2009

Wolność w nas...

Raz na jakiś czas, zupełnie niespodziewanie ogarnia mnie przenikające uczucie łamania zasad... Czym się objawia? Tym, że muszę nic nie robiąc złamać jak najwięcej zasad, które albo zostały mi narzucone, albo sama je zaakceptowałam.
Dziś właśnie obudziłam się i pomyślałam: Czas na przełamanie kilku zasad.
To uczucie jest całkiem irracjonalne, a jednocześnie bardzo uzasadnione. Na co dzień człowiek jest wciśnięty w sztywne schematy ról jakie pełni przez całe swoje życie. Jeżeli pełni rolę ucznia to jego schematem jest chodzenie do szkoły i odrabianie lekcji, jeżeli pełni rolę pracownika to jest schematem jest chodzenie do pracy i wykonywanie poleconych zadań, jeżeli pełni rolę matki zajmującej się domem to jej schematem jest wszystko co dotyczy zajmowania się domem (pranie, gotowanie, sprzątanie), itp, itd.
Owszem są ludzie, którzy pomimo, że pełnią takie role nie przejmują się niczym i nie trzymają się zasad, które tworzą dany schemat. Ale ja nie o tych chciałam dziś mówić. Druga część populacji to Ci, którzy trzymają się swoich zasad i wypełniają swoje schematy wierząc, że właśnie to jest dobre. Dzięki ich systematyczności mogę liczyć na to, że pociągi jeżdżą według rozkładu, a mój wykładowca tak samo jak pojawił się na pierwszych zajęciach w semestrze pojawi się również na ostatnich, aby przynieść wyniki mojego eseju.
A jednak raz na jakiś czas (chyba) każdego z nas dotyka to uczucie chęci złamania kilku zasad. Nagle okazuje się, że poziom rutyny jest zbyt wysoki i nie można go już znieść. Sankcje jakie nam grożą za nie zrobienie tego czy owego nie stanowią żadnej motywacji, tak jakby nie istniały.
I właśnie dziś ja mam taki dzień...

Czasem tylko zastanawia mnie czy taki dzień to nie jest objaw skrajnego przepracowania i potrzeby szybkiego odbicia się od dna lenistwa, aby dać duszy szybki zastrzyk energii złudnym wrażeniem, że to jednak ona panuje nad ciałem, a nie na odwrót.

czwartek, lutego 05, 2009

Podróże kształcą... wyształconych...

Przysłowie stare jak świat, ogołocone z logiki poprzez zapominanie o ostatnim wyrazie, który według mnie jest esencją, wracało do mnie przez cały czas pobytu w Szkocji. Wyjazd był bardzo udany, poza małymi wyjątkami...

Kilka wydarzeń dało mi do myślenia. A z myślenia urodziło się kilka wniosków.

Po pierwsze i najważniejsze silniejszy od naszej kultury jest nasz charakter. Nie da się wszystkich nieporozumień usprawiedliwić różnicami międzykulturowymi, ponieważ to oznaczałoby, że Ziemia jest miejscem niemożliwym do zamieszkania przez ludzi różnych narodowości. A to założenie jest z gruntu nieprawdziwe. Porozumienie może być zawsze osiągnięte jeżeli dwie osoby tego po prostu chcą, kwestia tej samej bądź podobnej kultury jest sprawą drugorzędną, która tak na prawdę dodaje tylko pikanterii i orientalizmu w przypadku kultur znacznie różniących się od siebie.

Po drugie i tak samo ważne na świecie jest ponad 6 mld ludzi i będzie jeszcze więcej. Każdy ma równe prawo do własnej opinii na każdy temat i do wyrażania jej nie obrażając innych. W konfrontacji między różnymi opiniami albo spotkają się dwa takie same zdania, albo dwa podobne, albo dwa zupełnie sprzeczne. W każdym z przypadków najważniejsza jest akceptacja faktu, że każdy ma prawo do swojej opinii. Pomimo, że to truizmy to jednak ciągle znajdą się ludzie, którzy nigdy nie zaakceptują tego faktu i będą oceniać opinie innych w kategoriach "dobra" i "zła".

Po trzecie i równie ważne nie toleruję bardziej niż myślałam:
  • oszukiwania prosto w oczy - bo to prowadzi prosto do nieporozumień
  • braku odpowiedzi na pytanie albo jakiejkolwiek reakcji podczas rozmowy - bo to zmusza mnie do monologu
  • celowego spóźniania się oraz spóźniania się - nawet jeżeli ma to podłoże kulturowe, to można to wyeliminować
  • prób prowadzenia mnie za rękę - bo nie rozumiem dlaczego mam wchodzić do każdego sklepu z whisky, jeżeli nie lubię whisky
  • prób wychowywania mnie i docierania do grupy - bo za bardzo cenię pracę moich Rodziców, żeby teraz pozwolić zniszczyć dwadzieścia parę lat ich ciężkiej pracy
  • picia alkoholu na kilka godzin przed prowadzeniem samochodu - bo zasada Piłeś - nie jedź! jest najprostszą w życiu a do tego najbezpieczniejszą.
Wpis dedukuję wszystkim, którzy kiedykolwiek czuli się niekomfortowo będąc w zupełnie nowym miejscu z ludźmi których do końca nie znali oraz wszystkim, którzy czuli się "niezrozumiani" - we wszystkich znaczeniach tego słowa.

P.S. Pamiętajcie, że nawet w Szkocji można spotkać ludzi, którzy będą chcieli po prostu spędzić miło wieczór przy pogawędkach i herbacie.

I jeszcze optymistyczny akcent...

Szkocja w kilku ujęciach...

Po powrocie ze Szkocji przygniótł mnie natłok zajęć i planów związanych z nowym semestrem i spełnianiem postanowień noworocznych, dlatego jeszcze nie zdążyłam opisać wyjazdu do Szkocji.
Jedyne co udało mi się zrobić w miarę szybko, to przejrzeć zdjęcia i znaleźć pośród nich kilka wartych zaczepienia oka...






Reszta zdjęć tutaj

wtorek, stycznia 27, 2009

Szkocja...

Sesja, sesja i po sesji. A co studenci robią po sesji? Odpoczywają i odreagowują stres związany z sesją. Dlatego razem z kilkorgiem znajomych z Salford postanowiliśmy wybrać się na małe wakacje w przerwie między semestrami, aby wrócić pełni sił i zapału do pracy w semestrze letnim. Wolne mamy aż do niedzieli, dlatego pozwoliliśmy sobie na dłuższy wypad. Po długich debatach, decyzja zapadła...
and the winner is... Scotland !

Wynajęliśmy samochód, zebraliśmy grupę 6-7 osób (docierają do mnie sprzeczne informacje), zarezerwowaliśmy hostele i wyruszamy w drogę. Pierwotny plan zakłada zobaczenie Glasgow, Edynburg, Dundee, Aberdeen, Inverness i Fort William. Ale zobaczymy gdzie nas dobre wiatry zaprowadzą.

Do niedzieli nie pojawi się żaden nowy wpis, chyba że uda nam się dostać trochę internetu po drodze, tak przynajmniej z pół wiaderka. Natomiast jak tylko wrócę, postaram się obrobić wszystkie zdjęcia i zamieścić je w stałym miejscu, czyli tutaj.

I jeszcze cytat z mojej ulubionej książki i filmu z dzieciństwa...
"Cała naprzód ku wielkiej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień!"

poniedziałek, stycznia 26, 2009

"Każda wariatka ma na głowie kwiatka"

Kobieta: Kiedy ma 5 lat: Ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę.

Kiedy ma 10 lat: Ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka.

Kiedy ma 15 lat: Ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwa siostrę przyrodnią Kopciuszka: "Mamo, przecież tak nie mogę pójść do szkoły!"

Kiedy ma 20 lat: Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 30 lat: Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyć i mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 40 lat: Ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 50 lat: Ogląda się w lustrze i mówi: "Jestem sobą" i idzie wszędzie.

Kiedy ma 60 lat: Patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi, którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze. Wychodzi z domu i zdobywa świat.

Kiedy ma 70 lat: Patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności. Wychodzi z domu i cieszy się życiem.

Kiedy ma 80 lat: Nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakłada liliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radość i przyjemność ze świata.

Może wszystkie powinnyśmy dużo wcześniej założyć taki liliowy kapelusz...

Ja już znalazłam swój "liliowy kapelusz", a wy, drogie przyjaciółki?



niedziela, stycznia 25, 2009

Był sobie nieszczęśliwy człowiek...cd...

W drodze powrotnej Człowiek czuł zbliżającą się wielką chwilę, w której poczuje się szczęśliwy. Śpieszył się bardzo.

Najpierw spotkał Drzewo:
- Drzewo, już wiem jak Ci pomóc! Twoje liście zamieniły się w złoto i opadły i leżą na ziemi. Kiedy pada deszcz, spada na liście i nie wsiąka w ziemię dookoła Twojego pnia, tylko odpływa daleko od Twoich korzeni. Zagrabię te liście, spadnie deszcz i będziesz żyć!
- Człowieku, jesteś wspaniały! Dałeś mi życie! Weź w zamian moje złote liście, dadzą Ci dużo szczęścia.

- Nie mogę wziąć Twoich złotych liście, bo będzie mi ciężko. A ja muszę się śpieszyć do szczęścia, które spotkam po drodze.

I poszedł...

Następnie spotkał Dziewczynę:
- Dziewczyno, wiem jak Ci pomóc! Bóg powiedział, że spotkasz pięknego mężczyznę i zakochasz się w nim, a wtedy zamieszkacie razem w tym pięknym domu i będziecie żyli długo i szczęśliwie, pełni radości życia.
- Człowieku, jesteś wspaniały! Dałeś mi nadzieję! Weź w zamian moją gościnę, zostań ze mną i zamieszkaj ze mną w moim domu.
- Nie mogę zostać z Tobą, bo śpieszę się na spotkanie z moim szczęściem, które czeka na mnie.
I poszedł...

Na koniec Człowiek spotkał Wilka:
- Wilku, wiem jak Ci pomóc!
- Człowieku, jesteś wspaniały! Jak można mi pomóc? Co mam zrobić?

- Ty musisz zjeść głupiego człowieka..
.

sobota, stycznia 24, 2009

Był sobie nieszczęśliwy człowiek...

Nieszczęśliwy człowiek postanowił znaleźć swoje szczęście, ale nie wiedział gdzie je znaleźć. Wtedy postanowił, że pójdzie do Boga i zapyta go gdzie znajdzie swoje szczęście. I poszedł...

Szedł przez pola przez lasy...
Na jego drodze stanął wilk:
- Człowieku, pomóż mi, wszystko mnie boli, umieram, nie wiem dlaczego i nie wiem co mam zrobić, żeby żyć.
- Nie wiem co mam zrobić Wilku, żeby Ci pomóc, ale idę do Boga szukać swojego szczęścia, jeżeli chcesz zapytam go o to jak Ci pomóc.

I poszedł...

Szedł przez pola, przez lasy...
Na swojej drodze zobaczył piękny dom, a przed domem piękną zapłakaną Dziewczynę.
- Człowieku, pomóż mi, nie wiem gdzie mam szukać radości, ciągle tylko płaczę i tęsknię za moją radością życia...
- Nie wiem jak Ci pomóc Dziewczyno, ale idę do Boga szukać swojego szczęścia, jeżeli chcesz zapytam go o to gdzie jest Twoja radość życia.

I poszedł...

Szedł przez pola, przez lasy...
Usłyszał łkanie, to drzewo płakało...
- Człowieku, pomóż mi, usycham, nic nie mogę zrobić...
- Drzewo, nie wiem jak Ci pomóc, ale idę do Boga szukać swojego szczęście, jeżeli chcesz zapytam go co zrobić, żebyś żyło...

I poszedł...

Kiedy przyszedł do Boga, on na niego czekał...
- Wracaj do domu, Człowieku, po drodze spotkasz swoje szczęście.
- A co z moimi przyjaciółmi, co mam zrobić, żeby im pomóc?

I Bóg powiedział mu.
A Człowiek poszedł...

ciąg dalszy nastąpi...