środa, marca 04, 2009

Vicky Cristina Barcelona...

Ten film to prawdziwa mieszanka pożądania, miłości, zazdrości, niespełnionych marzeń i pragnień. Tak jak nasze życie... może tylko brakuje w nim rewolweru... Amerykańska hollywoodzkość i hiszpański temperament stworzyły nieskazitelny obraz na tle przepięknej Barcelony. O ile fabuła filmu przez większość trwania wydaje się być mocno oderwana od rzeczywistości, o tyle zakończenie staje się niczym kubeł zimnej wody na głowę.
Film opowiada historię dwóch kobiet Vicky i Cristiny, które chcąc nie chcąc wplątują się w związek Marii Eleny i Juana Antonio. Czasem jest pięknie jak w Hiszpanii, czasem dramatycznie, nie brakuje też swoistego happy endu. Wszystko pokazane oczami Woody'ego Allena.

Przesłanie? Według mnie chyba coś takiego:

...życie jest bogatsze od wszelkich norm, ale nawet po największych zawirowaniach wszystko wraca do normy...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No jei, ja jestem Dawid. Jestem przyjacielem Sławek... so

Dobranoc :)

Anonimowy pisze...

Sorry... but... No jei, ja jestem Dawid. Jestem przyjacielem Reena... so

Dobranoc :)