wtorek, marca 17, 2009

Whitby


Kolejny weekend minął bezpowrotnie... Trochę żal, ale jak sięgnę pamięcią do tego co przyniósł to niczego nie żałuję...
Razem z grupą znajomych i International Society wybraliśmy się na wschodnie wybrzeże do Whitby i nad zatokę Robin Hood'a. Pogoda była fantastyczna, zupełnie jak nie w Anglii, a i miejsce okazało się zdumiewająco piękne...

Trzy godziny jazdy autokarem upłynęły nam na nauce języka polsko-tureckiego, opowieściach z... morza rodem i przysypianiu czasem.
Kolejny etap wyjazdu to Zatoka Robin Hood'a i wspaniałe klify... temperatura około 10-15 stopni i ani podmuchu wiatru. Do tego szybka kawusia i dalej w drogę.

Następny etap to już Whitby i kilka godzin wolnego czas. My postanowiliśmy zacząć nasze popołudnie od doświadczeń smakowych. Region Whitby słynie z fish & chips, dlatego jednogłośnie wybraliśmy się na wybrzeże, żeby znaleźć miejsce gdzie serwują ten przysmak.

Następnie udaliśmy się w miejsce, którego nie mogliśmy ominąć - Whitby Abbey, czyli ruiny opactwa benedyktynów. Widok wprost magiczny... Kiedy robiliśmy zdjęcia, podszedł do mnie starszy pan - Anglik i powiedział, że kilka metrów dalej jest miejsce z którego obejmę całe ruiny i ich odbicie w stawie. Był bardzo usatysfakcjonowany kiedy zobaczył na moim wyświetlaczu ujęcie o jakie mu chodziło.

Ostatni punkt naszej wycieczki to kilka niezapomnianych chwil na brzegu morza, wpatrywanie się w fale i wsłuchiwanie się w ich szum... Na długo pozostanie mi ten obraz w pamięci...

Z całą pewnością to był jeden z piękniejszych dni w trakcie pobytu w Anglii...

Brak komentarzy: